O skarbie ukrytym na zamku w Czorsztynie
Podobno Pieniny pełne są skarbów. Złoto, kosztowności i drogie kamienie miały być ukrywane w górach przez zbójników, rycerzy oraz śmiałków, którym udało się odnaleźć złoża cennych kruszców. Jeden ze skarbów znajduje się ponoć w podziemiach zamku w Czorsztynie. Jak głosi legenda, dla dwóch zuchwałych pasterzy próba jego odnalezienia skończyła się jednak bardzo smutno. Wojtek i Szymon, bo tak mieli się nazywać owi nieszczęśnicy, od najmłodszych lat byli nierozłącznymi przyjaciółmi. Żadnemu z nich nie wiodło się jednak w życiu zbyt dobrze i ani w fachu juhasa, ani w roli flisaka nie udało im się dorobić majątku, o którym marzyli. Pewnego razu Wojtek i Szymon spotkali się w karczmie i po sporej dawce gorzałki uradzili, że jedynym lekiem na ich bolączki może być… odnalezienie skarbu. Tych ponoć w Pieninach nigdy nie brakowało, więc należało tylko dobrać się do ukrytego gdzieś przez zbójców złota. Obaj śmiałkowie udali się po poradę do starego Jana - miejscowego znachora. Ten zdradził im, że skarb odnaleźć można właśnie na czorsztyńskim zamczysku. Ponoć ukryte tam bogactwo należało do samego Kostki Napierskiego, który w podziemnej komnacie zgromadził skrzynie ze złotem, dukatami i drogimi kamieniami. Sęk w tym, że skarbu pilnują demony do spółki z diabłami i bezpiecznie można się do niego dobrać tylko w Noc Świętojańską. Odważni pasterze wyczekali więc dogodnego terminu i w najkrótszą noc roku wyruszyli na spotkanie przeznaczenia. Zabrali ze sobą łuczywo oraz artefakty niezbędne w przypadku spotkania ze złymi duchami: kredę święconą w Trzech Króli i wosk wytopiony z paschalnej świecy.
Po chwili poszukiwań znaleźli wejście do lochów i przez niewielką szczelinę wcisnęli się do mrocznych korytarzy. Długo błądzili w podziemnym labiryncie aż w końcu ujrzeli niesamowity blask - przed nimi stała komnata wypełniona złotem i kosztownościami. Wojtek i Szymon zabrali ze sobą tyle, ile mogli udźwignąć i obwieszeni skarbami z trudem usiłowali wydostać się na powierzchnię. Nagle korytarze przeszył przeraźliwy śmiech złych mocy, a drzwi, którymi uprzednio weszli do komnaty zatrzasnęły się z hukiem, zamykając obu śmiałkom drogę ucieczki. Na nic zdały się próby otwarcia zamka – pasterze znaleźli się w podziemnej pułapce, w całkowitych ciemnościach. W końcu jednak udało im się rozpalić łuczywo i odnaleźć w ścianie szczelinę prowadzącą do kolejnego lochu i dalszych korytarzy. Wędrowali nimi przez wiele godzin aż w końcu odnaleźli wyjście, który wyprowadziło ich na brzeg Dunajca. Uradowani juhasi ruszyli więc w drogę powrotną do Czorsztyna, ale jakoś nie mogli poznać rodzinnej wioski. A to droga za szeroka, a to kapliczka, której wcześniej nie było. Gdy wreszcie doszli do wsi okazało się, że ich domostwa dawno nie istnieją i zostały z nich tylko ruiny i zdziczałe drzewa. Oto okazało się, że to co dla nich było jedną nocą w podziemiach, dla reszty świata było całym wiekiem. Wszyscy bliscy dawno już odeszli i nie ma dokąd wracać. Sam skarb zamienił się natomiast w bezwartościowe kamienie. Co się działo dalej z nieszczęsnymi juhasami - tego nie wiadomo. Przez długie lata wśród mieszkańców Czorsztyna krążyła jednak opowieść o dwóch młodzieńcach, którzy w tajemniczy sposób zaginęli w noc św. Jana.
Opracowano na podstawie: „Legendy Pienin”, Urszula Janicka-Krzywda, Kraków 1996.