Ucieczka zbójnika Gałajdy z zamku w Niedzicy
Słynny Janosik nie był jedynym zbójnikiem, którego losy związane zostały z Pieninami. Swego czasu karierę nad Dunajcem zrobił też inny specjalista od rabunku, niejaki Gałajda. Wsławił się on m.in. napadem na kandydata do ożenku z córką niedzickiego pana. Potencjalny małżonek uciekł czym prędzej na Węgry, a nieszczęsna panna musiała czekać na innego amatora. Innym razem zbójnik przepędził też podobno hajduków, którzy zbyt nachalnie zalecali się do dziewek w karczmie pod niedzickim zamkiem. Pewnego dnia szczęście odwróciło się jednak od Gałajdy i całej jego kompanii. Gdy wraz z druhami biesiadował w karczmie w Maniowach, został pojmany przez ścigających go pachołków. Powlekli on zbójnika na zamek w Niedzicy, wtrącili do głębokiego lochu pod wieżą i łańcuchami przykuli do ściany. Jedyny kontakt ze światem stanowiło dla więźnia niewielkie, zakratowane okienko, przez które wpadała do celi odrobina światła. Gałajda z początku szarpał krępujące go łańcuchy, lecz gdy te okazały się silniejsze – opadł z sił i poddał się całkowicie. Po pewnym czasie zupełnie stracił poczucie czasu i nie wiedział już nawet, jaka za niewielkim oknem panuje pora roku.
Pewnego razu pogrążony w beznadziei harnaś usłyszał jednak w swej celi brzęczenie pszczoły. Owad musiał dostać się do lochu właśnie przez okno, wprost z rozpalonej słońcem letniej łąki. Ta ostatnia myśl dodała Gałajdzie sił. Postanowił, że musi wydostać się z niewoli. Od tej pory zbójnik zaczął całymi dniami trzeć krępującym go łańcuchem o ścianę. Upór i wytrwałość przyniosły w końcu efekt – Gałajda, choć słaby, zerwał kajdany. Następnie gołymi rękami wyrwał kratę z okienka i gdy radość zaczynała się już wlewać w jego serce, okazało się, że do wolności droga jeszcze daleka. Od pełni szczęści dzieliła harnasia ogromna przepaść zionąca na zewnątrz. Wtedy Gałajda przypomniał sobie opowiadaną przez ludzi historię o mnichu z Czerwonego Klaszoru, który zbudował skrzydła i pofrunął na nich nad Pieninami jak ptak. Chwycił więc kapotę, służącą mu za posłanie, przymocował ją do ramion i skoczył ze skały, na której stała wieża. Wiejący od gór wiatr łagodnie sprowadził zbójnika na ziemię. Gałajda był wolny!
Słudzy na zamku w niedzicy długo opowiadali później, że w lochach skrywać musi się sam czart. Wszak jak to możliwe, aby człowiek gołymi rękami zerwał kajdany i zwyczajnie zniknął z celi. Gałajdzie musiały pomóc nieczyste moce. Tymczasem harnaś szybko zgromadził nową kompanię i wrócił do zbójeckiego fachu. Nigdy już jednak nie rozstawał się z więzienną derką, która dała mu wolność.
Opracowano na podstawie: „Legendy Pienin”, Urszula Janicka-Krzywda, Kraków 1996.
Poczytaj: Klątwa zamku w Niedzicy